Nie wiem kiedy i jak to się stało ale nagle okazuje się że jestem tu już trzy tygodnie i generalnie dupa z pełnymi świeżości wrażeniami. Słowem wstępu, może powiem tylko, że jestem w Belfaście i planowo mam tu spędzić 11 miesięcy. Co tu robię, to długa historia, dziś będzie raczej kącik budowlany, więc nie mieszajmy.
Belfast wygląda mniej więcej tak:
Już się nie gubię, wiem gdzie jeździ mój autobus i wiem czego nie jeść. Nauczyłam się też że czerwone światło ma charakter bardziej informacyjny niż nakazowy i potrafię doładować kartę z prądem. Wiele rzeczy możnaby zarzucić brytyjczykom, ale na pewno nie logikę jeśli chodzi o urządzanie mieszkań. Prąd i gaz mam na kartę, którą mogę rzecz jasna, zapomnieć doładować i odciąć się od cywilizacji na całą noc lub dzień (jeśli wypada święto i zamkną sklepy) Ostatnio było tak właśnie kiedy wracałam z wycieczki po wybrzeżu przemarznięta na kość. Zapomniałabym dodać, przecież każde dziecko wie, że prysznic też działa na prąd. Tak samo jak piekarnik. A gaz służy do ogrzewania ciepłej wody. A to wszystko po to chyba, żeby nie można było nic naprawić na własną rękę. Kolejne genialne rozwiązanie załączam na zdjęciu. Kto mi wytłumaczy dlaczego tak, poza tym żeby mnie spalić w blokach na starcie z rana, ma u mnie browca i respekt.
Belfast wyglada pieknie! a swieci czasem slonce? ;) i cos mi sie wydaje, ze z Twoja systematycznoscia, to czesto bedziesz odcieta od elektriki :)
ReplyDelete